Strona:Rabindranath Tagore-Poczta.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.
AKT PIERWSZY.
W domu Madhava. — Madhav, Lekarz.
Madhav:
Zanim się zjawił, nie zależało mi na tem; było mi tak swobodnie. Ale teraz, skoro przybył, niebiosa wiedzą skąd, jego ja ukochane przepełnia mi serce; kiedy pójdzie, dom mój przestanie być domem. Lekarzu, czy sądzicie —
Lekarz:
Skoro w gwiazdach i chmurach pisane mu żyć, będzie żył długo. Ale wedle tego, co powiadają księgi lekarskie, zdaje się —
Madhav:
Wielki Boże! Cóż?
Lekarz:
Uczeni twierdzą: „Żółć, czy też udar mózgowy, katar czy podagra, wszystko jednako się rodzi“.
Madhav:
Dajcie spokój, nie zawracajcie mi głowy waszemi księgami. Zwiększacie tylko mą bojaźń. Powiedzcie lepiej co robić.
Lekarz:
(zażywając tabaki:)
Należy jaknajstaranniej pielęgnować chorego.
Madhav:
Słusznie, ale powiedzcie mi w jaki sposób.