Strona:Rabindranath Tagore-Poczta.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.
Amal:
Dziwnie mówisz do mnie.
Wójt:
W istocie! Dziwnie! Taki żółtodziób, jak ty, miałby otrzymać list królewski! Madhav od niedawna znów puszy się, jak djabli. Dwa grosze oszczędności wyskrobał z za pazuchy i przeto z jego ludźmi rozmawiają królowie, sułtanowie! Już ja go chwycę! Zatańczy, nieboże! O, ty — rzezimieszku! postaram się, postaram, by list królewski przyszedł w wasz dom.
Amal:
Nie, nie! Nie trudź się, proszę.
Wójt:
I czemu nie, jeźli łaska? Wszak trzeba z wszystkiego zdawać sprawę królowi. Jego służba rozpyta się, i to wnet, o ciebie. Bezczelność Madhava przekracza wszelkie granice. Gdy król się o niej dowie, przytrze mu nieco rogów.
(Wychodzi).
Amal:
(wychylając się przez okno):
Dziewczynko wędrująca, kim jesteś? Sprzączki brzęczą u Twoich nóg. Zbliż się, przyjdź do mnie.
(Wchodzi Dziewczyna).
Dziewczyna:
Nie mam czasu, dziecię. Jest już późno.
Amal:
Rozumiem. Chciałabyś jaknajprędzej stąd odejść.