Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/334

Ta strona została przepisana.

Wymknął się z mieszkania, zbiegł po schodach i pobiegł z bijącem sercem do Villard’ów. Chciał się przekonać, że nie wyjechali... I rzeczywiście, byli w mieście. Lokaj oświadczył, że pan wyszedł, a pani znużona i nie przyjmuje nikogo. Marek zażądał, by jej oznajmiono, że przyszedł i prosi o minutę rozmowy. Lokaj wrócił i powiedział: Pani bardzo przykro, ale to rzecz niemożliwa! Zaczął nalegać gorączkowo, twierdząc, że ma coś bardzo ważnego. Bełkotał, słowa mu się mąciły, był bliski płaczu, rumienił się, a drwiące, spokojne spojrzenie lokaja odbierało mu przytomność. Lokaj popchnął go zlekka ku drzwiom, Marek zaś jął głupio wykrzykiwać, że go tykać nie wolno. Wówczas lokaj poradził mu, by odszedł i umilkł, gdyż inaczej zatelefonuje po stróża... Za chwilę zapadły za nim drzwi. Stał na progu zawstydzony, niezdolny iść. Machinalnie oparł się o drzwi i zauważył, że są zamknięte niedbale. Pchnął je, wszedł, chcąc koniecznie dotrzeć do Noemi. Przedpokój był pusty, ale wiedząc, gdzie jest jej pokój, przeszedł kurytarz. Nagle usłyszał przez drzwi głos Noemi. Mówiła do lokaja:
— Nudzi mnie ten smarkacz! Dobrze, że mu utarto nos!...
Zbiegł do sieni, płacząc, zgrzytając zębami, napół przytomny, siadł na dole, na schodach i dyszał. Nie chciał wychodzić na ulicę, by nie widziano, że płacze. Potem otarł łzy, przybrał minę spokojną i kryjąc pod nią ból, wrócił do domu. Był w rozpaczy, chciał umrzeć, gdyż życie uznał za niemożliwe. Było zbyt ohydne, nikczemne... wszyscy kłamali! Nie mógł oddychać. Mijając Sekwanę miał postanowienie skoczyć w wodę, ale uprzedził go ktoś inny. Parapety pełne były ludzi ...wyciągano właśnie topielca. Cóż ich pchnęło do

330