Strona:Romeo i Julia (William Shakespeare) 012.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
Benwolio. Odstąpcie, głupcy; schowajcie miecze do pochew! Sami nie wiecie, co robicie.
(Rozdziela ich swoim mieczem).
(Wchodzi Tybalt).
Tybalt. Cóż to? krzyżujesz oręż z parobkami?
Do mnie, Benwolio! pilnuj swego życia.
Benwolio. Przywracam tylko pokój. Włóż miecz nazad
Albo wraz ze mną rozdziel nim tych ludzi.
Tybalt. Z gołym orężem pokój? Nienawidzę
Tego wyrazu, tak jak nienawidzę
Szatana, wszystkich Montekich i ciebie.
Broń się, nikczemny tchórzu!
(Walczą).
(Nadchodzi kilku przyjaciół obu partyi i mieszają się do zwady; wkrótce potem wchodzą mieszczanie z pałkami).
Pierwszy obywatel. Hola! berdyszów! pałek! Dalej po nich!
Precz z Montekimi, precz z Kapuletami!
(Wchodzą: Kapulet i pani Kapulet).
Kapulet. Co to za hałas? Podajcie mi długi
Mój miecz! hej!
Pani Kapulet.Raczej kulę; co ci z miecza?
Kapulet. Miecz, mówię! Stary Monteki nadchodzi
I szydnie swoją klingą mi urąga.
(Wchodzą: Monteki i pani Monteki).
Monteki. Ha! nędzny Kapulecie! (Do żony). Puść mię, pani!
Pani Monteki. Nie puszczę cię na krok, gdy wróg przed tobą.
(Wchodzi Książę z orszakiem).
Książę. Zapamiętali, niesforni poddani,
Bezcześciciele bratniej stali! Cóż to,
Czy nie słyszycie? Ludzie czy zwierzęta,
Co wściekłych swoich gniewów żar gasicie
W własnych żył swoich źródle purpurowem:
Pod karą tortur, wypuśćcie natychmiast
Z zawziętych dłoni tę broń buntowniczą
I posłuchajcie tego, co niniejszem
Wasz rozjątrzony książę postanawia.
Domowe starcia, z marnych słów zrodzone
Przez was, Monteki oraz Kapulecie,
Trzykroć już spokój miasta zakłóciły,
Tak, że poważni wiekiem i zasługą