Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/246

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak ona zechce, to pójdziesz! Nie moja wola, och, nie moja, tylko jej, wiedźmy przeklętej; wiedzą oni na mnie takie rzeczy, że jakby chcieli, to głowę mi wziąć mogą. — Tu przerwał i znowu ciężko zasumował się i po chwili dopiero dodał: — Jeżeli nie zapomni i przyśle za tobą, to iść musisz, bo inaczej hańbę na ojca głowę, a nieszczęście na nas wszystkich sprowadzisz... Znać to kara Boża.
Przyszliśmy wreszcie do chaty. Ojciec matce i siostrom nawet nie wspomniał o niczem, sam tylko chodził jak podcięty.
Mnie czasem ogarniał ojcowski smutek i niepokój, ale wnet znowu stawała mi przed oczyma piękna postać mandatorki, jej uśmiech wabiący; przypominałem sobie te oczy jasne, bezdenne, a takie słodkie, i miło mi się na duszy robiło... Rozzuchwalony bo byłem bez miary, dziewczęta popsuły mię były zupełnie; zdawało mi się, że żadna kobieta nie może popatrzeć na mnie bez zakochania się...
— A co ona zrobi mi złego? — myślałem. — Gołąbka taka biała, taka łaskawa... Stary niewiedzieć czego się lęka, strach go jakiś obleciał... Mandatorka poprostu młoda kobieta, męża ma już starego i drannego, chłopców ładnych lubi, upodobała widać sobie we mnie i w puszkary ciągnie do siebie... Co mi to zaszkodzi?... Żenić się jeszcze nie czas, niechże młodości zażyję koło światłej pani.
Machnąłem ręką na te obawy, zjadłem w domu do woli i poszedłem po południu z powrotem do wsi zabawić się. We wsi hłum: wszystek naród, co na prażnik się zebrał, teraz pił już po karczmach; na bazarze hulatyka, aż ściany trzeszczą. Kiedy wszedłem do środka, wszyscy parobcy i dziewczęta zawołały razem:
— Hej! A gdzież to ty Mykoło się chowasz? Czyś tak zhardział dlatego, żeś z Milnerową panią gadał, że nawet zabawić się już nie chcesz? Hej, w taniec z nami!...
Kazałem żydowi zaraz postawić przed kompanią garniec wódki i garniec miodu, a sam wziąłem w taniec Katerynę Hilkowę, najładniejszą mołodycę wzdłuż całej rzeki... Oj Ka-