Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/247

Ta strona została uwierzytelniona.

ryna, to była Kateryna! zgrabna jak wiewiórka, zwinna jak łastówka[1], a łasiła się do mnie, jak gołębica jaka.
Poszedł taniec, poszła ochota!... Z każdą tańczyłem, każdej słodkie słowo w ucho szepnąłem, a niejednej dostał się i całus serdeczny... Czego żałować? Młodość od tego.
Już drugie kury piały, gdy nas wójt z puszkarami z bazaru rozpędził. Towarzysze, przyjaciele odprowadzili mię aż do naszego obejścia, pożegnałem się z nimi serdecznie, za kompanię podziękowałem i ruszyłem spać pod szopę... Choć chłodno było, to wolałem tam przespać się, niż ojca budzić o tak późnej porze, a do tego jeszcze byłem trochę podchmielony. W kilka chwil później spałem jak zabity.

*

Na drugi dzień, już koło południa, sam ojciec przyszedł pod szopę mnie zbudzić. Wstałem zaspany jeszcze, ledwie oczy przetarłem, doszedł mię z chaty płacz jakiś i zawodzenie straszne.
— Co to tatu? Czego one tak płaczą? — zapytałem ojca, wskazując na chatę. — Co tam się stało?
— Ach, co się miało stać? — odpowiedział ponuro. — Stało się to, co stać się musiało; starszy puszkar Kornył przyszedł po ciebie... Niby to proszą, a każą poprostu... Musisz synu iść, taka już twoja dola.
Poszedłem do chaty. Patrzę, matka, neńka moja stara, ręce łamie i płacze tak, że od zmysłów odchodzi, siostry za nią sobie zawodzą aż obrazy na ścianach dygoczą, a Kornył stoi na środku świetlicy, jedną ręką wziął się w boki, drugą na strzelbę oparł i mówi:
— Nie płaczcie baby, nie zawodźcie! Nic mu się złego tam nie stanie, chleba białego, kołaczów pszenicznych się naje, wina słodkiego napije do syta. Pobędzie rok, półtora, dopóki się nie przejé... Pani dobra, krzywdy ładnemu chłopcu nie zrobi...

I zaśmiał się jak puhacz.

  1. łastówka = jaskółka.