— Słusznie się wam należy! — przerwał hrabia, powstając z fotelu i przechadzając się znowu po pokoju — że wam się coś słusznie należy, to pewne, ale — co? tego wy sam dokładnie nie wiecie; każdy czego innego pragnie i żąda a zawsze dla siebie tylko.
Usiadł znowu, zapalił fajkę i zaciągając się wonnym dymem, mówił:
— Zróbmy mały przegląd tych, którzy mogą coś dać i tych, którzy mogą słusznie czego żądać; nie wesoła to galerya. Nasamprzód my Polacy, którzy ster i władzę, jak wy mówicie, w swej dłoni dzierżymy — Panowie z Rady państwa! Panowie z Sejmu — wołacie ustawicznie. A kto to są ci panowie?... zaraz ci powiem, znam ich wszystkich mniej więcej, z wyjątkiem chyba młodszych żywiołów. Przodem idą ludzie dobrej wiary, tam z zachodu, ludzie, dla których cześć w sercu chowam, ludzie przekonania i ofiary, ci jeżeli błądzą czasem, to z nieświadomości tylko. Ale cóż? Oni są nielicznym zastępem tylko i dla zrobienia czegokolwiekbądź, dla urzeczywistnienia choćby części swoich zamiarów, muszą się łączyć z masą obskurantów i krzykaczy staro-szlacheckich, którzy przez wiek niewoli niczego się nie nauczyli — ani też nie zapomnieli.
— Ach czemuż nie zapomnieli! — szepnął jak echo Iwan.
— Ha, trudna rada, choroba tkwi głęboko. Dziś jeszcze żądza zaszczytu i błyszczenia popycha niektórych ludzi do tego, że wbrew wrodzonemu ludziom wstydowi, wszelkiemi siłami pchają się naprzód, a czasami nawet na wielką hańbę pieniędzmi wyborców zjednywują... z bólem serca to mówię, a muszę, bo tak jest. A po za nimi są jeszcze i warchoły, krzykacze, którzy larum w około siebie czynią, żeby na się uwagę zwrócić, są maniacy... Eh, co tam mówić o tem — i machnął niechętnie ręką.
— A dlaczegoż oni są takimi?
— Dlaczego? spytaj Pana Boga, za co nas tak ciężko
Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.