Strona:Selma Lagerlöf - Legenda na dzień Świętej Łucji.pdf/18

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz kiedy teraz w najlepsze krzątano się w Börtsholmie nad zebraniem i odpowiedniem uporządkowaniem całorocznych plonów, pojawiło się tam mnóstwo cierpiących nędzę ludzi, którzy wszyscy dowodzili, iż przybywają ze wschodniego i północno-wschodniego wybrzeża wielkiego jeziora Vänern. Opisywali oni wśród wielu łez i gestów błagalnych, jak to cała ich okolica spustoszoną została przez wraże wojsko, co tamtędy przeciągnęło, paląc, rabując i mordując. Zbrojni pachołkowie taką złość okazywali, że nawet ziarno na pniu podpalali, a trzodę całą ze sobą uprowadzili. Ludzie, którym się udało ocalić, znaleźli się wobec blizkiej zimy bez dachu nad głową i środków do życia. Jedni z nich poszli na żebraninę, drudzy poukrywali się w lasach, znów inni błądzili dokoła na zgliszczach, bez możności zajęcia się jakąkolwiek pracą, opłakując jedynie to, co byli utracili.
Skoro pani Łucja usłyszała o tych cierpieniach, zaczął ją męczyć widok nagromadzonych w Börtsholmie zapasów. W końcu tak nią owładnęła myśl o głodujących po tamtej stronie jeziora, że żadnej prawie strawy do ust wziąć nie mogła.
Codzień myślała o słyszanych przez nią w klasztorze opowiadaniach o świątobliwych mężach i niewiastach, co do cna się ogołacali, aby tylko dopomagać biedakom i nędzarzom. I przedewszystkiem przypomniała sobie, jak własna jej patronka, Święta Łucja z Syrakuzy, tak daleko zaszła w miłosierdziu względem