tów poza balustradę krużganka na dół, na podwórzec, gdzie ciałka ich miażdżyły się na płytach marmurowych. Inni powyciągali miecze, by je w sercach dzieci utopić, inni rozbijali im główki o ściany, i wtedy dopiero ciskali je na pogrążony w mrokach nocy podwórzec.
Pierwsza chwila po tym wybuchu była chwilą śmiertelnej ciszy. Maleńkie ciałka jeszcze drgały w powietrzu, a niewiasty skamieniałe były i martwe z przerażenia. Wnet przecież zbudziła się w nieszczęsnych świadomość tego, co się stało, i z krzykiem rozdzierającym skoczyły ku katom.
Były jeszcze na krużganku dzieci, których odrazu schwytać nie zdołano. Gnali ku nim żołnierze, a biedne matki padały przed nimi na kolana, chwytały gołemi dłońmi ostre miecze, by cios straszliwy powstrzymać. A wiele z tych niewiast, których dzieci zamordowane były, biegło ku żołnierzom i chwytało ich za gardła, by pomścić śmierć maleńkich, udusiwszy ich morderców.
A gdy zamęt straszliwy wrzał na krużganku, gdy całym pałacem wstrzą-
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.
— 25 —
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/8/8c/Selma_Lagerl%C3%B6f_-_Legendy_o_Chrystusie_%28t%C5%82um._Markowska%29.djvu/page29-1024px-Selma_Lagerl%C3%B6f_-_Legendy_o_Chrystusie_%28t%C5%82um._Markowska%29.djvu.jpg)