nych ozdobach siodła niby we zwierciadle zobaczyć mogła.
— Przejrzyj się — powiedział do niej.
Uczyniła tak i ujrzała lice tak miękkie i gładkie, jak świeżo rozwinięte skrzydła motyla.
— Cóżto widzą oczy moje? — zawołała. — Zaiste, nie moje to lice!
— A jednak twojem jest — odparł jeździec.
— Czyż głos mój nie jest jako rzężenie? Zali nie brzmi tak, jakoby wozy po kamienistej drodze jechały?
— Głos twój brzmi niby najsłodsze melodje harfiane — odpowiedział jeździec.
Ona zaś odwróciła się i ukazała ku drodze.
— Zali wiesz, kim jest ów mąż, co właśnie tam między dwoma dębami znika? — zapytała jeźdźca.
— On ci jest, o którego pytałaś przed chwilą — to prorok z Nazareth — odpowiedział.
Wtedy w zdumieniu wielkiem uderzyła w dłonie, a oczy jej łzami się napełniły.
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/98
Ta strona została uwierzytelniona.
— 94 —
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/8/8c/Selma_Lagerl%C3%B6f_-_Legendy_o_Chrystusie_%28t%C5%82um._Markowska%29.djvu/page98-1024px-Selma_Lagerl%C3%B6f_-_Legendy_o_Chrystusie_%28t%C5%82um._Markowska%29.djvu.jpg)