Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/254

Ta strona została przepisana.

dziwili się coraz to bardziej temu co się działo, ale nie śmieli pytać o przyczynę. Nie wypadało im łączyć się z resztą, którą nic pogrzeb nie obchodził, ale winni byli trzymać się na uboczu, tak by każdy widział, iż stanowią kondukt żałobny.
Zdjęto trumnę z drabiniastego wozu, na którym przyjechała przed kościół, i ustawiono na dwu czarno malowanych kozłach stojących w pogotowiu przed budynkiem gminnym. Tutaj musieli stać i czekać wszyscy zaliczający się do orszaku aż uderzą dzwony, ukaże się proboszcz z kościelnym i pochód ruszy na cmentarz, do grobu.
Od samego rana niebo zasnuło się chmurami i deszcz padał tak nawalny, że snopy wody rozpryskiwały się na wieku trumny. Jakąkolwiek mogła być przyczyna tak wielkiego napływu ludzi, to jednak wątpliwości nie ulegało, że pogoda tego rodzaju nie byłaby w stanie ani jednego skłonić do wychylenia się za próg domu.
Nikt z pośród zgromadzonych nie zwracał najmniejszej uwagi na deszcz i wichr. Wszyscy stali w cierpliwem skupieniu pod gołem niebem, nie starając się chronić do kościoła, czy budynku gminnego.
Sześciu łudzi, mających nieść trumnę Katarzyny, zauważyło, że prócz kozłów na których stała przysposobiono tuż obok drugą jeszcze parę. Miał tedy zostać pochowany jeszcze ktoś drugi. I o tem nie doszły Askadalarnczyków wieści, dziwiło ich też niepomału, że nie jawił się drugi kondukt pogrzebowy, a było już nawet zapóźno, by mógł się ukazać przed kościołem.
Kiedy brakowało ledwo dziesięć minut do dziesiątej i lada moment spodziewano się rozpoczęcia pochodu na cmentarz, spostrzegli Askadalarnczycy, iż