Strona:Seweryn Goszczyński - Straszny Strzelec.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

miał w pamięci, jak to z opowiadania łatwo domyślić się mogłem.
Poczciwy opowiadacz mówił mi to wszystko ze łzami w oczach. Powszechny miał być płacz przy jego śmierci, bo posiadał wszystkie przymioty ujmowania sobie ludzi, z którymi żyć mu przychodziło. A ktokolwiek zaznał go choć najmniej, przywiązywał się do niego trwałem wspomnieniem. Liczny też był orszak pogrzebowy i cały żałobą dusz okryty. Widziałem to na wszystkich prawie twarzach.
Smutne to zdarzenie napełniło mnie niewymownym bolem. Był mi on jakby nieznany, ale miał tyle praw do ostatniej cześci z mojej strony, jako poczciwy człowiek, jako Polak, spółtowarzysz, spółwygnaniec, spółofiara. Pobiegłem na grób jego; kilka znajomych mi górali przyłączyło się do mnie. Ledwie do połowy był zasypany, wypełniał się powoli. Patrzałem smutnie jak za oddalającym się w coraz głębszą wieczność; a myśli były jeszcze smutniejsze, łzawsze niż oczy.
Tak więc skończyłeś, kochany towarzyszu, wszystkie twoje przedsięwzięcia, nadzieje, rozkosze w marzeniach, cierpienia w rzeczywistości, w oddaleniu od stron rodzinnych, w tęsknotach, w boleściach, między obcymi. Obca ręka zamknęła ci oczy, obca ręka rzu-