Strona:Seweryn Udziela - Opowiadania ludowe ze Starego Sącza.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

że Szczęście jego zostało na wsi, dlatego mu się w mieście nie wiodło. Opowiedział mu też całą historję o tym Szczęściu. Wojciech wziął się pilnie do pracy na wsi, i znów mu służyło Szczęście tak, że za pięć lat odkupił od brata swoją zagrodę.


VI. O dwunastu królewiczach.

Jeden król miał dwunastu synów, ale najmłodszego kochał najbardziej, czego mu znowu starsi zazdrościli. Miał ten król taką łąkę, na której rósł piękny jedwab. Cóż z tego, kiedy każdej nocy ktoś ten jedwab pomierzwił, łąkę wydeptał, a trudno było wiedzieć, kto to taki. Król kazał łąki pilnować i wysyłał tam na noc wartę, ale i to nie pomogło, bo żaden żołnierz nie widział nikogo na łące, a łąka była zawsze rano wydeptana.
Tak tedy król zawołał synów do siebie i powiedział im, że skoro nikt nie potrafi upilnować jedwabnej łąki, będą oni kolejno chodzili na wartę, a może się im uda złapać tego, co jedwab psuje, albo przynajmniej dowiedzieć się, kto jest ten szkodnik. Na pierwszą noc miał iść najstarszy, potym młodszy i tak dalej, aż na dwunastą noc przypadnie kolej na najmłodszego.
Zaraz też gdy noc nadeszła, przypasał najstarszy królewicz miecz do boku, siadł na swego konia i pojechał pilnować łąki. Całą noc czuwał nadaremnie i łąkę objeżdżał dokoła, nikogo nie zobaczył, a spostrzegł rano, że łąka była znowu stratowana, jak zawsze. Zgniewany wrócił do domu i powiedział ojcu, że skoro on nie upilnował jedwabiu na łące, to go już nikt nie upilnuje. Na drugą noc pojechał na wartę drugi z kolei królewicz, ale tak samo nic nie zrobił, jak najstarszy. Również nadaremnie pojechał trzeci, czwarty, piąty i jedenasty, aż przyszła kolej na najmłodszego. Starsi bracia z drwinkami mówili mu, że on to pewnie dopilnuje ojcu łąki i śmieli się z niego.
Chciałby on upilnować jedwabiu, ale był pewien, że skoro. się to nie udało starszym braciom, to i on nic tam nie zrobi Wieczorem poszedł do swego konika do stajni, usiadł na progu i czekał, aż ten zje obrok, aby potym siąść na niego i pojechać na wartę. Siedział zamyślony i smutny, bo nie wiedział, co uczynić, aby już raz nie pozwolić robić szkody na łące ojca. Wiedział to konik, bo był to jego anioł-stróż, więc się odezwał: