Strona:Seweryn Udziela - Wesołe opowiadania wesołego chłopca.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

Drzwi do następnego pokoju były otwarte, a stamtąd dalsze, przez które można było widzieć całe mieszkanie biskupa, aż do okien z frontu pałacu.
W całem mieszkaniu nie było jednak nikogo.
Zaciekawiony zbliżyłem się do drzwi dalszych, skąd już z trwogą rozglądałem się po pokojach. Ale wycofałem się stamtąd coprędzej w obawie, aby mnie tu kto nie zastał i nie wziął za złodzieja.
Z bijącem sercem wracałem przez ganek do sieni, a ze sieni po schodach schodzę na dół. I tu dopiero spotkałem służącego, który szedł na górę.
— Czego tu? — zapytał ostro.
Przedstawiłem się, że jestem biednym studentem i przyszedłem do księdza biskupa prosić o wsparcie.
— Niema księdza biskupa, pojechał na przechadzkę. A przyjmuje tylko w środy, o godzinie jedenastej. Wtedy trzeba przyjść.
Podziękowałem za informację i wyszedłem.
W drodze do domu otrząsnąłem się trochę z wrażeń, jakich w tej wycieczce doznałem. Ale nadewszystko cieszyłem się, że dopiąłem celu, że zobaczyłem mieszkanie biskupa. Wprawdzie nie było ono tak wspaniałe, jak to sobie wyobrażałem,