Strona:Seweryn Udziela - Wesołe opowiadania wesołego chłopca.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

plackach i tortach, to matka aż ręce załamywała, bo cukry i lukry rozpuszczały się w okamgnieniu.
Ażeby tak dobrze zlać całą szkołę, to musiałaby przyjechać straż ogniowa z sikawkami, aby dopomóc księdzu zlewać i poświęcać szkołę. Muszę to przecież zobaczyć, bo taka historja nie prędko się zdarzy. Nie mogłem się też doczekać dnia wyznaczonego na to poświęcenie.
Wreszcie nadeszło to święto. Pogoda dopisała i tłumy ludu zaczęły się gromadzić około szkoły. Zapewne chciały zobaczyć, jak to będą zlewać szkołę przy poświęceniu. Rozglądałem się pilnie za strażą ogniową, ale nie przyjechała; sikawki musiały się rozeschnąć, bo to kilka dni przedtem były upały. Tymczasem słychać było zdaleka śpiewy nabożne i nadeszła procesja z chorągwiami, z księdzem biskupem na czele, który sam chciał szkołę poświęcać.
Razem z procesją wszedłem do budynku, przepychałem się wszędzie, aby być blisko biskupa i widzieć wszystko dobrze. Biskup z księżmi i klerykami wśród śpiewów wyszedł na pierwsze piętro i wszedł do wielkiej sali, ubranej zielenią, kwiatami i dywanami. Pod jedną ścianą stał na stopniach duży stół okryty suknem zielonem. Biskup obszedł salę dookoła, przed każdą ścianą odmawiał