Strona:Staff LM Zgrzebna kantyczka.djvu/87

Ta strona została przepisana.
NIEMOC.


Wyszedłem przed chałupę, bo coś mnie wygnało
Z pośród dusznych ścian czterech bielonej komnaty,
Gdziem zmłócił docna myśli złych plon niebogaty
I gdzie się me czekanie z pustką pobratało.

Wyszedłem, jakbym ujrzeć miał cud niespodziany,
Lub słuchać zwiastowania nowiny radosnej;
Ujrzałem dobrze znany pień spróchniałej sosny,
Śnieg w wądole tający i plot rozechwiany.

Niepewny, desperacko‑m przystanął u przyzby,
Rozejrzałem się chmurnie po obejściu całem:
Nigdzie mnie nikt nie czekał, nigdzie pójść nie miałem,
Przetom z głową zwieszoną znów wrócił do izby.