Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.

pociśniesz, otworzy się skrytka.... W skrytce leżą pieniądze i papiery... Zabieraj wszystko.
Apasz skinął głową, lecz nagle przyszła mu na myśl refleksja:
— A nie obudzi się ona... ta gospodyni?...
— Niema obawy! Musisz tylko bardzo cicho się sprawiać! Drzwi od sypialni zamknięte...
Podejrzliwy cień przemknął w oczach mężczyzny.
— Nima tak...
— Jakto? O co ci chodzi?
— Pójdziem razem...
— Ja mam iść z tobą!
— A bo co...
Podobny zamiar nie wchodził w plany dziewczyny.
— A kto zostanie na czatach?
— Nie trza kapy! Ja ino ciebie, trochę się boje...
— Mnie, Felki?
— Felka... Felka!... Później obaczym! Nie liziesz razem, nima roboty...
Zdecydowała się błyskawicznie.
— Idę!...
Apasz zbliżył się do okna i z wielką wprawą na cisnął na szybę. Po chwili szyba, bez najlżejszego dźwięku leżała na trawniku, znajdującym się przed domem.
Wskazał na otwór.
— Pirwsza liź...

Podsadził ją i wnet znalazła się wewnątrz pokoju — a on jednym susem, jak kot, wskoczył wślad za nią.

118