Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

Zadowolony, z powrotem zasiadł do biurka i zajął się pracą... Pogodnego nastroju nie mąciło nawet przypomnienie o wieczornej wizycie. Bowiem Otocki z zasady niecierpiał uroczystych zebrań — a przewidywał, że u Very zbierze się wielce dystyngowane — ale sztywne i nudne towarzystwo... Lecz cóż robić? Ma ona rację... Każda róża posiada swe kolce... Stokrotnie później zostanie zato wynagrodzony...
Szybko zaczął pisać... Teraz łatwo i gładko biegły z pod pióra zdania, sceny, szczególniej miłosne, poczynały nabierać siły i życia.... W powieści swej Otocki przedstawiał dzieje, ubogiego artysty, zakochanego beznadziejnie w miljonerce... Mimowolnie bohaterka poczęła w zarysie przypominać Verę, a bohater...
Długo pisałby Otocki i może udałoby mu się zakończyć ten tętniący namiętnością i miłosnym żarem rozdział, gdyby nie nagła przeszkoda...
— Drr... — zadźwięczał dzwonek u wejściowych drzwi.
Zły, odrzucił pióro i pośpieszył do przedpokoju, zamierzając jaknajprędzej spławić intruza, który przerwał tak dobrze zapowiadającą się pracę...
Otworzył — i szeroko rozwarł oczy ze dziwienia.
Przed nim stała nieznajoma — panna Ryta.
Pochłonięty całkowicie swem uczuciem dla Very — zapomniał i o niej — i o tajemniczej walizce.

— Ach, pani! — zawołał, starając się przybrać obecnie uradowaną minę.

141