Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie! A czemu pan zapytuje?
— Ot, tak!... — kłamał — Podobno znany literat pisze dużo powieści...
— Jakie?
— Powieści o niezrozumianych kobietach!.. Pełne wiru namiętności... i miłosnych przygód...
— Głupstw nie czytuję...
Otocki zmięszał się i zaczerwienił gwałtownie. Nie, tego było za wiele i po podobnym wstępie trudno wymieniać swoje nazwisko. Poczuł się dotknięty w swej miłości własnej.
— Ładna, bo ładna — pomyślał — ale dziwnie niemiła i narwana. Pewnie histeryczka...
Postanowił, jaknajszybciej zakończyć „ucztę“, zapłacić rachunek... i rozstać się z towarzyszką. Nie tylko wieczór zawiódł wszelkie miłe oczekiwania — ale jeszcze natrafił na taką, która nietylko o nim nie słyszała, ale i jego utwory określiła — jako głupstwo....
Podrażniony, rozglądał się teraz po restauracyjnej sali, nie usiłując nawet nadal podtrzymać rozmowy...
Niezadługo pierwsza. W sali panuje ruch i gwar wielki i wszystkie niemal stoliki są zajęte. Muzyka gra jakąś skoczną melodję, a zewsząd dobiegają śmiechy i wesołe głosy kobiet. Młodych, rozbawionych kobiet...
Nagle uderzył go pewien szczegół.
W drzwiach sali stał wysoki, starszy mężczyzna, ubrany elegancko — ale o dziwnie odpychają-

9