Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

Cóż to znaczy? Nacisnął klamkę i nie czekając na zezwolenie, wszedł do gabinetu.
W gabinecie nie było nikogo. Tylko nieco zmięte poduszki na kanapie i odrzucona kołdra świadczyły, iż nieznajoma niedawno opuściła swe posłanie.
— Wyszła?
Wpadł do przedpokoju, zajrzał do kuchenki — pustka. Jakby łudzącąc się, że przez figle, ukryła się gdzie przed, nim — zawołał ją parę razy po imieniu — napróżno...
Więc wyszła, nie chcąc zdradzić swej tajemnicy? Umyślnie łudziła go, mającemi dziś nastąpić rewelacjami, aby dalej nie nalegał... Wykorzystała bezpieczną kryjówkę — i znikła...
W zamyśleniu, pokiwawszy głową, powrócił do gabinetu.
Wtem drgnął ze zdumienia...
Żótły kufereczek!...
Tak, żółta walizeczka, stała na biurku, na rękopisie rozpoczętej powieści, niby celowo w miejscu widocznem położona — i trudno jej było nie zauważyć...
Pozostawiła tajemniczą walizkę? Tedy opuściła mieszkanie na chwilę i wnet z powrotem się zjawi?
Machinalnie zbliżył się do biurka... — i wpił się w nie wzrokiem...
— Kartka...
Tak, obok walizeczki, spoczywała kartka. Skreślona snać w pośpiechu, nieco nerwowem, ale wytwornem, kobiecem pismem.

26