Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobieta, która niesie śmierć.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

zunowa prawie promieniała. Nic dziwnego. Nie tylko Tamara wychodziła całkowicie czysta z tej sprawy, ale ostatnie trudności rozwodowe, dzięki niespodziewanej śmierci Dragla, zostały usunięte.
— Panie Marlicz — mocno potrząsnął ręką swe go urzędnika — wyświadczył mi pan znaczną przysługę, której panu nie zapomnę. Domyślił się pan, za pewne, że to o daleko poważniejsze rzeczy chodziło, niż o zwykłe przywiezienie papierów i poznał pan nie które bardzo poufne sprawy z mego życia. A ponieważ, ze swej misji wywiązał się pan bez zarzutu, zaczynam go traktować od dziś, jako bliskiego mi czło wieka. Sądzę, że pani Tamara Dranglowa, moja narzeczona, z którą obecnie w najbliższej przyszłości, mogę się ożenić, również będzie panu wdzięczna. Chcę pana nawet przedstawić jej, żeby to wyraziła panu o sobiście. Zechce więc pan przybyć o dziewiątej wie czór do restauracji „Europa“, gdzie będziemy na kolacji. Sądzę, że to zaproszenie nie czyni panu przykro ści?
— Och, panie dyrektorze! — zawołał i po raz pierwszy poczuł, że ogarnia go piekący wstyd i poczy na się brzydzić samym sobą. — Naprawdę...
— O dziewiątej! — powtórzył Kuzunow i raz je szcze uścisnął rękę.
Kiedy Marlicz znikł, szybko pochwycił słuchawkę telefoniczną i począł nakręcać na tarczy pożądany nu mer.
— Byle tylko wyzdrowiała! — pomyślał — jesz cze będę musiał odwołać zaproszenie!
Istotnie, od wczoraj Tamara była dla dyrektora niewidzialna. Nic dziwnego, gdyż znajdowała się w Wilnie. Oficjalnie jednak, nazywało się, że cierpi na niezwykle silną migrenę, przedłużającą się bez końca