Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobiety w życiu wielkich ludzi.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeśli chciałbym wyliczać wszystkich faworytów Marion, nie starczyłoby mi na to nietylko tomu, ale i wołowej skóry, zresztą wyliczyćbym musiał wszystkie najznakomitsze nazwiska Francji. Wyliczyćbym musiał i marszałka de Mayrée, hrabiego de la Ferté, księcia de Rohan, prezydenta de Chevrie, pana D’Emery i tylu, tylu innych. O spojrzenie Marion bito się, pojedynkowano, walczono i zabijano, co jednak na niej nie sprawiało najmniejszego wrażenia. W jaki sposób traktowała swych chwilowych a stale wielce zamożnych faworytów, niechaj świadczy fakt następujący:
Gdy cieszący się względami pięknej pani, dzięki oczywiście monarszym prezentom, marszałek de Mayrée, udał się na wyprawę wojenną, zresztą dość krótką, po powrocie do Paryża zastał miejsce zajęte. Szczęśliwym rywalem był pan D’Emery, minister ówczesny finansów... rywal szczęśliwy... bo był ministrem finansów
— Wie pani... to oburzające... taka przewrotność! — rozgniewał się niefortunny amant.
— Nic oburzającego nie widzę! — odparła najspokojniej Marion Delorme — pan zdobywał, drogi marszałku, w czasie pochodu cudze posiadłości, tu zdobyto pańskie! Szczęście wojenne zmienne bywa... czemu się gniewać!

Punktem kulminacyjnym karjery pięknej kurtyzany była jej znajomość z wszechpotężnym

140