Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.
—   96   —

— Satis! Takie proste, młodzieńcze... Przyrządzam eleksiry hrabinie, ona młoda, a ja stary... A przecież odmłodzić się muszę... Pojmowałem, że w moich kalkulacjach jakowyś zawiera się błąd... Aż wczoraj ten błąd wynalazłem... Powiada Albertus Magnus — podobne odradza się podobnem. Tedy kobiety dziewicami, a starzec młodzianem. Twoja potrzebna jest krew...
Wojewodzić ledwie stłumił okrzyk przerażenia. Pojął, że ma przed sobą szaleńca i że daremna będzie w tym wypadku wszelka perswazja.
W rzeczy samej, mistrz Atrefius, wciąż dręcząc swój chory mózg nad zagadnieniem, czemu jego mikstury tak cudownie działają na hrabinę — co w istocie było tylko przypadkiem — gdy on nadal pozostaje stary, doszedł do przekonania, że musi zdobyć nowy składnik, a tego składnika miał mu dostarczyć Górka. Dowiedziawszy się o uwięzieniu młodego szlachcica, a posiadając swe klucze, wiodące do podziemi, marzył cały dzień, by tam się dostać. Uczta, którą Elżbieta wyprawiała na górze na cześć austryjackiego grafa, przyszła mu wielce na rękę. O więźniu przykutym do muru i nie mogącym uciec zapomniano i chwilowo pozostawiono go w spokoju. Nikt więc, mistrzowi Atrefiusowi nie mógł przeszkodzić w jego doświadczeniu i z tej niezwykłej sposobności postanowił skorzystać.
— Dla nauki... — szeptał, zbliżając się do wojewodzica z wyciągniętym nożem.
Gdyby Górka nie był skrępowany, lekkiem pchnięciem powaliłby na zawsze starego. Lecz, teraz nie mógł poruszyć nawet palcem.
— Słuchajcie! — krzyknął nagle, bo przyszedł mu do głowy pewien wykręt. — Wasze rytuały mówią o nie-