Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.
—   116   —

niezbyt ją lubię, z krwi ona Batorych i nie zezwolę, by ktokolwiek miał ją pomawiać o takie zbrodnie...
Tu, po krótce, jął z kolei powtarzać po węgiersku, to, co mu rzekł wojewodzic. Również i twarze madziarskich panów poczęły się zasępiać i nie jeden z nich groźnie spoglądał na Górkę.
— Nie do wiary! — biegły szepty. — Oszalał, czy napił się szaleju!
Wojewodzic pojmował, że jego położenie staje się coraz rozpaczliwsze. Miałoż wszystko zostać stracone, dziewczyny zginą w lochach i nawet śród przyjaciół nie znajdzie pomocy?
— Ależ, uwierzcie mi, miłościwy książę — wykrzyknął z rozpaczą po węgiersku — i wy, tu zebrani panowie! Co powiedziałem, jest prawdą i w każdej chwili przysięgnę, że nie skłamałem ani słówka... Przysięgnę, na Mękę Chrystusa... Mam świadków... Toż samo zezna mój pacholik, a w lochach Czeithe znajduje się uwięziona dziewica znakomitego rodu... Zowie się Ilona Feroczy!... — przypomniał sobie posłyszane od nieszczęsnej nazwisko.
Podczas, gdy zebrani magnaci nadal mierzyli go nieufnemi spojrzeniami, nagle jeden z nich, wysoki i przystojny młodzieniec, o otwartym i rycerskim wyrazie twarzy, przyskoczył do wojewodzica i pochwyciwszy go za ramię, zapytał:
— Ilona Feroczy?
— Tak! — mówił Górka, mniemając, że swemi gorącemi słowami zdołał przekonać owego młodzieńca i zdobyć w nim obrońcę. — Ilona Feroczy się zowie! Sama mi opowiadała, że pochodzi z Siedmiogrodu i tam wraz z bratem władała znacznym zamkiem. Lecz brat