Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.
—   131   —

— Boże! — wykrzyknął, przysłuchujący się tej rozmowie Sandor Feroczy — Boże! A jeśli już nie żyją...
Górka odsuwał od siebie jaknajdalej to straszliwe przypuszczenie, ale zastanawiał się chwilę. Znów zdala dawał mu Jaśko jakieś rozpaczliwe znaki i wykrzywiał się niemiłosiernie, niby pragnąc coś rzec, lecz nie śmiał bliżej doń podejść ze względu na obecność tylu dostojnych panów.
— Co czynić? — powtórzył książę.
— Mam pewien plan! — odparł, po chwili wojewodzic. — Wszak istnieje potajemne przejście... To, którem się wydostałem... Jeno nie udamy się niem wszyscy...
Tu nachylił się do ucha Gabora i począł coś szeptać, a książę słuchał uważnie.
Po chwili, z zadowoleniem skinął głową.
— Racja! — rzekł — I niech nas Św. Stefan prowadzi!

Rozdział IX.
WIĘC JUŻ NIE BĘDĘ MŁODĄ!

Hrabina Elżbieta, gdy odjechał graf von Hermansthal poczuła się całkowicie uspokojona.
Rozproszyła wszelkie ciężące nad nią podejrzenia które dzięki Górce mogły się zmienić w katastrofę. Austryjak odjechał jaknajprzychylniej dla niej usposobiony, wdzięczny za zdobyte papiery, zapewniając ją o wielkiej życzliwości dla niej cesarza Rudolfa, a nawet dając do zrozumienia, że za przychylność okazaną rakuskiemu domowi, otrzyma siedmiogrodzki tron.
A jeśli cesarz był po jej stronie, cóż kto mógł jej zrobić, co udowodnić! Liczne zwłoki ofiar spoczęły w głębokiej studni, której nikt nie zbada i do dna której