Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.
—   34   —

tak marny żywot na świecie, gdy w czasie jednego napadu tureckiego ginie pod krzywemi jataganami setki podobnych dziewic, bez żadnego dla nikogo pożytku. Czyż — dodawał, zgodnie z panującemi wówczas pojęciami — ludzie z gminu, nie są poto, by należeli całkowicie do magnatów? Nie warto się przejmować takiemi drobnostkami, szczególniej w czasie nieustannych wojen i zamieszek, kiedy życie ludzkie straciło wszelką cenę, bo chodzi o sprawy takiej wagi, jak eliksir wiecznej młodości i życia.
W takiej to właśnie duchowej rozterce, Elżbieta znów odwiedziła Atrefiusa. Djabelska mikstura miała się ku końcowi, a w podziemiach zamku jęczała nowa ofiara. Tymczasem w progi zamku zawitał młody Górka, który bodaj więcej od innych, do serca przypadł hrabinie. Cofać się teraz, było trudno.
— Dobrze! — rzekła, po dłuższem milczeniu, w czasię którego zmienne uczucia grały na jej twarzy. — Dobrze! Dostarczę wam tego, czego żądacie! Jutro... Pojutrze... Wydam Fitzkowi odpowiednie rozkazy...
Obłąkany starzec odetchnął głęboko.
— Eliksir przyrządzę rychło! — wymamrotał a w duchu z radością dodał — Może mięszając inaczej ingredjencje i swojej, nareszcie dokonam przemiany! Od dwóch miesięcy studjuje ustęp Paracelsa i widzę, że dotychczas błądziłem!
Elżbieta zmieniła temat. Jeszcze jedna ciekawiła ją sprawa.
— A coście wyczytali w gwiazdach, mistrzu Atrefiusie? — zapytała.
Do obowiązków Atrefiusa należało wnioskowanie o przyszłości ze znaków nieba. Wskazał on na jakiś per-