Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

wyjazdu, jedzie pojutrze do Turynu! Ważniejsze jest, iż mogłam sobie na tą ekskursję pozwolić, bo cesarz się udał do Malmaison...
— Więc — mówił, na pożegnanie, minister policji — Każdy z nas uda się w inną stroną! Ale prosiłbym bardzo o zachowanie chwilowo, co do całego przebiegu wypadków, całkowitej tajemnicy!
Rzucił na mnie długie spojrzenie.
Po chwili i ja się żegnałem, a gdym odjeżdżał, dobiegła mnie z ust jej cesarskiej wysokości, ni to prośba, ni to rozkaz:
— Proszę być jutro, u mnie popołudniu, poruczniku!

ROZDZIAŁ X.
Wdzięczność księżnej Pauliny.

Na szczęście, dwudniowa moja prawie nieobecność, nie zwróciła niczyjej uwagi, w koszarach.
Zadał wprawdzie nieco pytań Wąsowicz, ciekawiąc się, dokąd to jeździłem w cywilnem ubraniu, alem go zbył paru bąknięciami o polowaniu w okolicach Paryża i o tamtejszych znajomych, wymieniając pierwsze na pamięć przyszłe nazwisko, bodaj czy nie biedaka Dubois — i przestał nalegać. Tembardziej, iż sam miał ważne wieści do oznajmienia:
— Za dni parę, wielka parada! Cesarz wraz z księciem Neufchatel’u, będzie dokonywał przeglądu pułków, konsystujących w stolicy...
— Cóż z tego? — rzekłem — wszak nasi swoleżerzy na ten czas nie nadciągną...
— Nie nadciągną wcześniej, niźli za tydzień... Lecz nam, jako gwardzistom, wolno

111