Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/194

Ta strona została uwierzytelniona.

Dziwiłem się coraz bardziej.
— Pragniesz go bronić! — zawołał porywczo cesarz, bynajmniej nie udobruchany — oby i dla ciebie się to smutnie nie skończyło! Moja cierpliwość ma też granice!...
— Pragnę go bronić — odparła, niezmięszana gniewnem odezwaniem brata — bo wart tego! Wiem, sire, o co chodzi i co jest przyczyną twego gniewu! Dziwisz się, iż porucznik znalazł się w posiadaniu spinek, któreś mi ongi podarował. Tak, to ja mu je dałam!
— Przynajmniej nie kłamiesz, jak on! — rzucił cesarz, wspominając moje niedawne wykręty.
— Podarowałam mu je... jako upominek... z powodu zaręczyn z panną de Fronsac... którą się opiekuję...
Miałem wrażenie, iż gabinet poczyna wirować wraz ze mną wokoło. Nie mniej zdumiony musiał być i cesarz, bo na chwilę zaniemówił, później zaś jął powoli powtarzać, wypowiedziane przez Paulinę słowa:
— On... zaręczony... panna de Fronsac... ty się nią opiekujesz?...
— Tak, panna de Fronsac! Ta sama, która, najjaśniejszy panie, w Blois ocaliła z zasadzki Fouché‘go, walcząc nawet przeciw swemu stryjecznemu bratu! — Paulina wyjawiała tylko tyle, co mogła wyjawić, zatajając nasz oczywiście udział. — To bardzo dzielna, bohaterska dziewczyna! I wielce jest ci oddana, sire!
— Wiem! — mruknął.
— Zainteresowałam się nią szczerze i szczerze polubiłam... Dowiedziałam się od niej, iż zaręczyła się z tym oto porucznikiem szwoleżerów... i wtedy ofiarowałam guzy, jako ślubny upominek... Porucznik stale u panny de Fronsac przesiaduje, a przed-

188