Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.

jego narzeczoną... On zaś może się rozmyślił... Wojskowi są w swych afektach tak niestali...
— Nigdy! — krzyknąłem, nie moderując się obecnością cesarza — Przenigdy! Choć zaraz gotów jestem, najjaśniejszy panie, stanąć na ślubnym kobiercu!
Napoljon pokręcił głową.
— Znają się dni parę ledwie i już taka miłość! Właściwie jak długo wy się znacie?
Ogarnął mnie lęk, gdyż ostatnie pytanie cesarza mogło sprowadzić rozmowę na niebezpieczne tory. Trudno mu były wytłomaczyć, zatajając przygodę w Blois, iż powzięliśmy z Simoną gorące ku sobie uczucie, widując się w Paryżu od dwóch dni zaledwie. Na szczęście, Paulina uznała za stosowne, w tej chwili się wmięszać do rozmowy.
— Znają się krótko, ale kochają szalenie! — zawołała żywo — Widzisz, że nie skłamałam fratello! Podziękuj, że nie dozwoliłam ci popełnić niesprawiedliwości!
Napoljon uznał się za pokonanego. Nadal nie mógł wątpić. Znać było, iż rad jest z podobnego zakończenia sprawy i przykro mu nieco, że w sposób szorstki, obrażający mnie potraktował. Musiał jednak swój autorytet podtrzymać do końca.
— Poruczniku Gasztołd! — oświadczył, przystanąwszy za biurkiem — za to, żeś przybył na rewję na koniu niewyjeżdzonym... a później dawał mi wykrętne odpowiedzi... posiedzisz trzy dni w areszcie! Gdy zaś wyjdziesz z aresztu... ja pomyślę o twoim ślubie!
— Rozkaz, najjaśniejszy panie! — zawołałem nieomal radośnie a był to chyba, po raz pierwszy wypadek, aby oficer z zadowoleniem swoją karę przyjmował.

191