Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Półświatek.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc pani mi proponuje?... — przerwała z oburzeniem te wywody Lenka, pojmując obecnie czemu brat nazwał firmę „Helwira“ domem schadzek — Pani proponuje...
— To samo uczynić, co czyniły tamte panie — odrzekła Helmanowa spokojnie.
— Jak pani śmie?
— Szuka pani wyjścia, oto jedyne wyjście! Innego się nie znajdzie!
Lenka porwała się ze swego miejsca,
— Ależ to hańba!
Wykrzyknik nie uczynił na Helmanowej żadnego wrażenia. Wzruszyła ramionami.
Tymczasem Lenka oburzała się coraz bardziej.
— Pani zapomina... Jestem przyzwoitą kobietą...
Coś na kształt wewnętrznego śmiechu, wstrząsnęło obfitym biustem szefowej, choć twarz pozostała nieruchoma. Każda z niewiast, która „przechodziła“ u niej podobną przeprawę, nie omieszkiwała podkreślać, iż jest przyzwoitą kobietą. A później... Później prosiły się same, skamlały niemal o złotodajne „okazje“. Jako znakomita znawczyni dusz kobieciątek, w rodzaju Lenki, grając na pewno posiadanemi atutami, postanowiła scenę zakończyć.
— Któż przeczy, że jest pani przyzwoitą kobietą! — rzekła również powstając z miejsca. — Któż przeczy... Prosiła pani o radę, rzuciłam luźną myśl... Tak postępowały osoby z najlepszego towarzystwa, zajmujące stanowiska społeczne znacznie wyższe od niej... Uczyni pani, co uzna za stosowne!.. Nikt nie zmusza... Tylko...