Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Rycerze mroku.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.

niespodzianka. Oto ujrzał idącego naprzeciwko Leszczyca, lecz hrabia wcale go nie usiłował wyminąć, kiwał przyjaźnie głową i pierwszy zaczepił detektywa.
— Doprawdy — oświadczył — cieszę się, panie Den, że pana spotykam i pragnę go przeprosić za moje wczorajsze odezwanie się... Tak mnie pan oszołomił swemi wywodami...
Milczał, nie rozumiejąc, czego właściwie chce hrabia.
— Ale, żeby pana przekonać — mówił tamten dalej — jak najlepszy nawet detektyw mylić się może, umyślnie pozwoliłem sobie zatrzymać pana, aby mu podać do wiadomości, iż przed chwilą zaręczyłem się z panną Drohojowską...
— Z panną Drohojowską? — powtórzył.
— Tak! Wobec tego, sam pan rozumie, jak śmieszne są pańskie przypuszczenia, żem polował na... ów spadeczek... przypadający Welskiemu.
Den ukrył grymas niezadowolenia. W rzeczy samej małżeństwo Leszczyca z jedną z bogatszych panien w Warszawie, rozbijało jego mozolnie zawiązaną sieć poszlak, a zważywszy dziwne postępowanie Welskiego — może rozbijało ostatecznie.
Skłonił się tedy głęboko:
— Nie pozostaje mi nic innego, jak powinszować panu hrabiemu!

— Dziękuję! I zapewniam, że za ową rozmowę nie żywię żadnej urazy! Każdy omylić się

159