Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Rycerze mroku.djvu/211

Ta strona została uwierzytelniona.

„Mordowni”. Więc Welski był na wolności i ten atut postanowił wygrać przeciw niemu detektyw?
Nie stracił jednak rezonu i choć nie wiele rozumiał a niezbyt miłą mu stawała się konfrontacja, szczególnie z „Felkiem”, wynajmowanym parokrotnie do „załatwienia się” z Welskim — uważał, że uratować się może tylko pewnością siebie i słowo jego więcej u Drohojowskiego zaważy, niźli zeznania podobnie niepewnego osobnika.
— Więc to mają być świadkowie mojej winy! — począł się śmiać — Dobre tu widzę towarzystwo... a w niem, na czele... mój kuzynek... Nie tędy, przez szantaż, prowadzi, panie Welski, droga do zapomogi z mojej kieszeni!
Rzucając to oszczerstwo, sądził hrabia, że znalazł genjalne wyjście z trudnego położenia. Chciał przedstawić kuzyna, jako człowieka zdemoralizowanego ostatecznie, który przy pomocy zmyślonych zarzutów i podstawionych świadków, usiłował zeń wycisnąć jakowąś kwotę. Postępując w taki to sposób, kompromitował go w oczach Drohojowskiego, całkowicie, dając jednocześnie logiczne uzasadnienie skąd pochodziły, skierowane przeciw niemu zarzuty.
— Czy to ten pan cię wynajmował? — zapytywał w tym czasie detektyw Felka wskazując na Leszczyca — i polecał „wyrychtować” pana Welskiego?
— Tak! On i jest!

— Poznajesz go?

205