Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Rycerze mroku.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

stojny, bo przystojny i może się podobać kobiecie, lecz nadto zarozumiały — zadecydowała w duchu, postanawiając nie czynić dalszych awansów. Wypiła tedy parę kieliszków likieru pod rząd i oświadczyła krótko.
— Wiecie co? Zakręciło mi się trochę w głowie i zdrzemnę się tu na kanapie chwilę z wielką przyjemnością! A wy tam przez ten czas załatwiajcie wasze sprawy!
Choć oświadczenie to nie bardzo licowało z zapowiadaną poprzednio dystynkcją i skromnością kinowej artystki — Bilukiewicz mało nie ucałował rozkosznej istoty. Ułatwiała mu znakomicie sprawę pozbycia się intruza — snać sama dłużej pragnęła pozostać.
To też z rozczuleniem spozierając na czarną główkę, która spoczęła na bieli poduszki, odciągnął Leszczyca w przeciwległy kąt pokoju i prawie radośnie zapytał.
— Co cię sprowadza?
— Jak zwykle... Potrzeba mi dwa tysiące!
— Znowu? Zgrałeś się?
— Nie! do klubu po tem wcale nie chodzę, choć mam wrażenie, iż nikt nic nie spostrzegł. Com miał, rozeszło się na długi. A tu ciągle wydatki...

Bilukiewicz otworzył szufladę biurka i wyciągnąwszy z tamtąd sporą paczkę, jął liczyć pieniądze. Liczył powoli, z niezadowoleniem, znać było, jak niechętnie udziela pożyczki.

34