Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Rycerze mroku.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

w nim jakieś uczucie cieplejsze dla dziewczyny — lecz uczucie to nie było takiej treści, by odpowiedź wypadła wedle jej myśli. Nie o podobnej marzył towarzyszce i nie podobnej pragnął żony.
Ona zgoła inaczej wytłomaczyła sobie jego milczenie.
— Myślisz pewnie, że wszystko pięknie brzmi, ale z czego mamy żyć? Otóż, trochę pieniędzy swoich mam, zresztą szykuje się duża „robota”. Gdy ją załatwimy pomyślnie, wyjedziemy na prowincję, tam gdzie nas nikt nie zna, kupimy jaki sklep... i zażyjemy, po frajersku, po mieszczańsku, jak ludzie żyją...
Napomknienie to o oparciu bytu na pieniądzach, pochodzących z nieuczciwego źródła, bynajmniej do przychylnej odpowiedzi nie skłaniało Welskiego. Uderzyła go natomiast wzmianka, o jakiejś zamierzonej wyprawie, gdzie zapewne przewidywano i jego uczestnictwo, bo Mery użyła liczby mnogiej. Zadał tedy pytanie, mogące skierować przykrą rozmowę na inne tory i go wybawić z kłopotliwego położenia.
— Wspomniałaś o jakiejś „robocie”... Czy i ja mam uczestniczyć?
— Ależ, tak! — potwierdziła żywo — przydasz się nawet bardzo!
— Ja się przydam?
— Tak... bo... nie mówmy o tem teraz...

Urwała, obawiając się, iż powiedziała zbyt wiele...

84