Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Rycerze mroku.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

choć w jej oczach zamigotał błysk niezadowolenia, błysk niemal nieuchwytny — wnet pocieszyła ją myśl, że może nie kłamie, może na prawdę pragnie się zastanowić przed stanowczym krokiem i że ostateczna odpowiedź wypadnie przychylnie.
— Dobrze... Zastanów się... szepnęła.
Najwięksi jednak dyplomaci mylić się mogą i czynić mogą pomyłki znaczne. Rychło miał Welski pożałować bardzo, że w ten właśnie a nie inny sposób odezwał się do niej.

IX.
BÓJKA

Pochłonięci rozmową, nie zauważyli, jak gwar na sali stawał się coraz głośniejszy.
Ryczano niemal a nie śpiewano. Zabawa doszła do szczytu. Znać było, że zbiorowisko to szumowin, podniecone alkoholem lada chwila zechce dać upust swym namiętnościom... mogącym się wyładować jedynie w krwawej bójce. Tu i owdzie niedawni przyjaciele, wysciskujący się zawzięcie — już do siebie przygadywali a nawet usiłowali się szarpać — a piskliwe głosy kobiet ni to zachęcały, ni to uspakajały zapaśników. Słychać było gwałtowne spory o łupy, niesłuszne podziały i o zabrane kochanki.

— Chodźmy stąd! — szepnął Welski do Mary, widząc na co się w „Mordowni” zanosi. Obawiał

86