Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sekta djabła.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

i odurzających substancyj, bo woń ich oszałamiają, budziła dziwne uczucia, i dziwne pożądania.
Raptem, Wryński się odwrócił. Podniósł rękę do góry i przemówił do zebranych.
— Składajcie hołd naszemu Władcy! Uwalnia on nas z wszelkich więzów i oków i daje prawdziwe szczęście. Nie żąda głupiej cnoty, ani moralności! Bowiem to, co faryzeusze nazywają moralnością jest tylko obłudą i kłamstwem. Niechaj w pełni zapanuje w swych prawach pognębione ciało! On nam na to zezwolił i zezwolił na rozkiełznanie zmysłów i namiętności. Zaspakajanie namiętności, stanowi jedyną prawdziwą potrzebę człowieka, a kto postępuje inaczej, jest komedjantem lub tchórzem. Bądźmy ludźmi wyższemi, pogardzającemi marnemi przesądami... Tak, każe On nam, Szatan i dziękujcie mu zato! Czyńcie jako każe, a będziecie Mu mili! Laus Satani! Chwała Szatanowi, chwała.
Znów skłonił się nisko przed wstrętnym posągiem kozła, a chór zebranych odpowiedział na te słowa głośnym okrzykiem:
— Laus Satani! In profundis Satani gloria! Te, Satanum laudemus! Te, dominum confitemur!
Murę zdjęło przerażenie. Teraz już nie miała żadnych wątpliwości.
— Więc, sekta djabła! — wyszeptały jej wargi. — Boże, gdzie wpadłam...

— Zechce pani, nie wymieniać tu imienia Boga — zauważył, stojący tuż przy niej Bucicki. — Nie wiele pomoże, a słowo to drażni naszego władcę! Czyż pani myśli

149