Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sekta djabła.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

przyjaciółka. A gdy stały, po chwili, przebrane i w maskach, wyrzekła:
— Nikt, zasadniczo, w naszem bractwie, nie zna nikogo! Prócz mistrza! Ten, jeszcze przed wstąpieniem jest najdokładniej poinformowany o życiu każdego z kandydatów... Inaczejby go nie przyjął... Ale wobec innych braci i sióstr zachowujemy jaknajdalej idącą dyskrecję...
— A czy poznam kiedy mistrza? — nieśmiało zapytała Mura.
— Poznasz... poznasz... — zabrzmiała odpowiedź, poczem Lesicka jakby niespokojnie rozejrzała się dokoła i dorzuciła. — Wyjdę na chwilę, aby się dowiedzieć, kiedy mam cię wprowadzić! Zaczekaj na mnie, ale nie ruszaj się z tego pokoiku na krok, bo mogłyby cię spotkać duże przykrości.
Mura pozostała sama. Targały nią naprzeróżniejsze uczucia. I niepokój. I ciekawość. I duma.
Przedewszystkiem duma. Po tylu zachodach i staraniach zostanie nareszcie członkiem tajemniczego związku „Braci i Sióstr Odrodzonych”, do którego tak ciężko się dostać. Pozna tajemnice, które rzadko komu dane jest poznać. Stanie się istotą wyższą, nie zwykłą światową panną!
Ileż to ją kosztowało zachodów. Kiedy, w pewnem towarzystwie, przypadkowo napotkała Lesicką, a z jej półsłówek wywnioskowała, że ta wie znacznie więcej o niezwykłem bractwie, o którem szeptano sobie różne dziwy na ucho w Warszawie, postarała się z nią zaprzyjaźnić. Ciągnęła ją za słówka. Błagała. A Lesicka, dopiero po długich prośbach, zgodziła się uchylić rąbek tajemnicy i oświadczyła, że poczyni starania, aby Mura śród

21