Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sekta djabła.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

„sióstr odrodzonych” się znalazła. W rzeczy samej, te starania nie były bezowocne, bo Mura tu jest i za chwilę...
— Podpisz to! — tuż obok niej rozległ się głos. Drgnęła. Tak była pochłonięta swemi myślami, że nie zauważyła nawet powrotu Lesickiej. Stała trzymając jakiś papier w ręku.
— Co mam podpisać?
— Zobowiązanie! Taka jest formalność!
— Chętnie!
Wzięła papier z rąk przyjaciółki i przeczytała skreślone tam wyrazy.
„Ja, niżej podpisana, od dnia dzisiejszego, należę duchem i ciałem do Bractwa. Zarówno ja, jak i mój majątek. Winnam posłusznie wypełnić każdy wydany mi rozkaz, a w razie nieposłuszeństwa, jestem przygotowana na jaknajsurowszą karę”.
— Podpisz — nagliła przyjaciółka. — Pióro i atrament znajdują się na stole.
Choć Murę nieco niemile uderzył frazes „ja i mój majątek” bez namysłu zbliżyła się do stołu i fatalnym cyrografem skreśliła swe nazwisko — Mura Rostafińska.
— Doskonale! — wyrzekła Lesicka, odbierając z powrotem zobowiązanie. — A teraz bądź gotowa! Zaraz nas zawezwą!
W rzeczy samej, nie upłynęło paru minut, gdy w drzwi izdebki rozległ się cichy stuk.
— Chodźmy!
Ruszyły jakiemiś długiemi, zapewne podziemnemi korytarzami. Wreszcie, Lesicka przystanęła przed jakiemiś wielkiemi, okutemi żelazem drzwiami i uderzyła w nie trzykrotnie.

22