Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sekta djabła.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

połknęła zarzucony haczyk. W jej główce przemknęły marzenia o wyższem wtajemniczeniu i wszechpotędze.
— Panie doktorze... — wybąkała, zaczerwieniona.
Kunar Thava uniósł do góry swą rękę ozdobioną pierścieniem. Chodziło mu teraz by grę przeprowadzić do końca i wywnioskować, czego może się spodziewać, po Murze.
— Cóż — rzekł — Okultyzm to wielka rzecz, a raczej to, co nazywamy, magją. Całą tę sprawę przedstawić można dostępnie i nadzwyczajnie prosto. W wszechświecie istnieje subtelny fluid uniwersalny, zgęszczony w człowieku, zwany astralem, lub ciałem astralnem. Jest to siła potężniejsza od pary, za pomocą której, pojedyńczy człowiek, który ją opanował i nauczył się nią kierować, może wywrócić i zmienić wygląd świata. W różnych czasach nazywano tę siłę różnie: to jodem, to „vrilem”, to „pierwotną materją”, a cząsteczka tych sekretów przenikała do niewtajemniczonych, pod nazwą hypnotyzmu. Ale hypnotyzm to tylko dziecinna zabawka. Prawdziwy adept, który tę siłę opanowuje może przewidywać przyszłość, leczyć wszystkie choroby, dowolnie przenosić się z miejsca na miejsce, narzucać swą władzę ludziom, nie podlegając cierpieniom i śmierci. Jak już powiedziałem, znali ten sekret starożytni i przekazali go niektórym adeptom, ci zaś przechowywali go w różnych stowarzyszeniach tajemnych — uczynił wyraźną aluzję do Związku „Braci i Sióstr Odrodzonych” — by przekazać wybranym...
Głos Wryńskiego brzmiał tak przekonywująco a oczy z taką siłą wpijały się w Murę, że poczuła się znów całkowicie pod jego władzą.

62