Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sekta djabła.djvu/84

Ta strona została uwierzytelniona.

toczę z nim walkę. Toczę, bo uważam pana za szkodnika, człowieka kompromitującego wiedzę ezoteryczną. Otóż, wraz z moim przyjacielem, posiadamy niezbite dane, że zastawił pan na jego narzeczonę, pannę Murę Rostafińską, swe sieci. Pragnie pan ją wciągnąć do swego osławionego związku „Braci i Sióstr Odrodzonych”, który jest gniazdem zgnilizny i rozpusty. Nie rzucam słów na wiatr i szczegółowo zebrałem o panu i pańskiem stowarzyszeniu dane! Chwilowo nie chcemy skandalu, więc zwracamy się do pana prywatnie. Gdyby jednak, pan nie zechciał odczepić się, mówię wyraźnie, od panny Rostafińskiej, zmuszeni będziemy postąpić inaczej...
W czasie przemowy Różyca twarz Wryńskiego czerwieniała, a oczy poczynały nabierać niezwykłego blasku.
— Ach! — wyrzekł. — Zawiadomi pan policję! Świetnie! Czemuż nie uczyni pan tego natychmiast!
— Powtarzam, unikamy skandalu!
Wryński uderzył dłonią o biurko.
— Nie unikają panowie skandalu — wyrzekł — a wprost, nie mając żadnych dowodów, czepiają się, kogo mogą! Czyjaś narzeczona przepada z domu, lub prowadzi się ekscentrycznie — ma to być moja wina. Czuję tu rękę pan Różyca. Bo doszły mnie słuchy, że pan Różyc posądza mnie o wszystkie zbrodnie, jakie od pewnego czasu mają miejsce w Warszawie!
— A czarny trójkąt? — niespodziewanie wygrał największy atut Różyc. — U panny Rostafińskiej widział pan Grodecki na własne oczy, czarny trójkąt, podstawą odrwócony do góry!

Wydawało się na chwilę, że cień niezadowolenia

78