Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sekta djabła.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.

na to danych. Zbieram oddawna materjały przeciw Wryńskiemu, gdyż mam jaknajmocniejsze przekonanie, że jest jednym z nawiększych łotrów, jakich ziemia nosiła i pragnę go zdemaskować... Posiada olbrzymią siłę, ale tej siły używa na złe... I pani go również, podobno nienawidzi... Tak mi wspominała hrabianka Iza M.
— Pan znał hrabiankę Izę? — z niepokojem zapytała.
— Znałem ją bardzo dobrze! — I czynię sobie wyrzuty, żem nie umiał jej wyrwać ze szpon Wryńskiego. A, gdy przyznała się do znajomości z nim, było już zapóźno.
— Co panu mówiła? — coraz silniejszy niepokój dźwięczał w głosie Lesickiej
— Że jest to szatan w ludzkiej postaci, o czem, sam, niestety mogłem się przekonać! — Wspomniał niedawną przygodę, nie uważał za stosowne, jednak, powtarzać bliższych szczegułów, że względu na swoją śmieszną rolę — Że wciąga młode kobiety, do tajemniczego związku „Braci i Sióstr Odrodzonych” i tam urządza potworne orgje. Noszą one nawet specjalne miano — „ceremonji” Bafometa.
— Ceremonji Bafometa! — powtórzyła głucho.

Z jej słów — prawił dalej — mogłem wywnioskować, że i ją wciągnął do tego stowarzyszenia i że stała się z nią jakaś rzecz ohydna. Co właściwie się stało, nie chciała powiedzieć. Ale, że coś straszliwego, nie ulega wątpliwości, bo nie przeniosła swej hańby i odebrała sobie życie. Otóż, w przeddzień śmierci, gdy mnie na krótką chwilę odwiedziła, w przystępie zdenerwowania wyrzucała te rożne, krótkie, niepowiązane informacje z

93