Strona:Stanisław Przybyszewski - Powrót.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale dziwne: ten cały palący się świat, który przed chwilą jeszcze ciskał rozjuszone fale ognia pomsty i potępienia nagle umilkł. Wycie, krzyki, skowyty stopiły się w tym ogniu, w głębokiej ciszy paliły się góry — i jezioro się teraz ogniem zajęło, bo góry w odzwierciadlaniu ogień swój w nie wlewać poczęły.
Baczył jeszcze onej niewiasty, która w ciężkiej żałobie swego męża szukała, a nagle zrozumiał, że to nie była żadna niewiasta, tylko czarny cień, jaki zbrodnia jego na świat rzucała, a żałoba jej, żałobą nad śmiercią Abla, śmiercią Dobra i Piękna — upatrywał za Wojtkiem, który go był jeszcze przed chwilą przemocą z kamiennego snu zrywał, ale jęło mu się majaczyć, że ten Wojtek wcale nie istniał, że to tylko natrętna pamięć jego zbrodni, która mu spocząć nie dawała i wreszcie pojął ogrom swych strasznych wizyi:
— To wojna!
Chciałby to słowo na cały świat wykrzyczyć, ale tylko jakiś cichy, dławiący bełkot uwiązgł mu w gardle:
— Wojna — Przekleństwo Boga, który mści śmierć Abla, śmierć Dobra i Piękna — i jako ją mścił od początku, mścić będzie pod koniec świata.
To nie Janusz, ani z bólu oszalała niewiasta, ani pomstą dyszący Wojtek — to Wojna!!
Wojna: Przekleństwo i Wyzwolenie!
Wojna: Pożar światów — unicestwienie wszystkiego, co było, wymazanie z Bytu wszystkich cnót i zbrodni, wykreślenie z Księgi Żywota wszystkiego, co istniało dotychczas...
Wojna — Wyzwolenie, w której rozszalałym pożarze wszystko się stopiło: i on kamień, tuż ponad najwyższym szczytem, a z którym razem niebaczny Janusz w przepaść się zwalił, i ona droga, którą błądziła rozpaczna niewiasta, czarny cień jego zbrodni z wiernym sługą Wojtkiem, by grób męża i pana odnaleść i jego, obłęd własny, który kazał mu ów ka-