Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/532

Ta strona została skorygowana.

muzyczką śpiewała stara strzelba. Zapalił kaganek, strzelba grała jeszcze jak tętno serca. Obszedł zymarkę. Konie spokojnie parskały w zagrodach. Noc była ciemna. Raniutko poleciał ku wsi.
Czy stary cesarz umarł? Czy też znak to, że czas najwyższy? Są przecież gotowi. —
Na wieczór zebrał starszyznę w chacie Palijowej. Cóż nowego? — A cóż? Pilnowali wciąż przejść i zasieków gorliwie, ale nie mieli żadnych wiadomości. Jakiś mały pastuszek mówił, że widział żołnierzy na Skupowej. Tyle było wieści. I tyle chyba jeszcze, że strzelba stara zadrgała i zaniepokoiła się. Koniecznie trzeba było zaraz wysłać na zwiady ku Uścierykom.
Zostali jednak tak przez noc w chacie Palijowej, bo straszna burza ogarnęła Hołowy. Chmury czarne szły ze wszystkich stron. Strumienie lały z nieba, nikt nie mógł się ruszyć z chaty, nikt nie mógł myśleć o tym, by przejść Białą Riczkę. Pioruny grały i biły naokoło tak, że chata Palijowa wstrząsała się.
Razem z burzą, wśród burzy i ciemności przypłynęły wojska mandatora, wojska niewoli. Od samych Kut kierował porządkiem bojowym wachmistrz Brnatzik. Doglądał też ściągania rout wiejskich. Gdy jeden z gazdów opierał się, tłomacząc, że niepogoda, Brnatzik z miejsca kazał hajdukom powiesić go na drzewie. Pod grozą szubienicy ściągały się routy i szły połoninami i grzbietami, za nimi szli dragoni, trzymając w pogotowiu pistolety. Już od Dowhopola pioruny biły naokoło przez całą drogę, niejednego ogłuszyło.
Tak zbliżyli się do chaty Palijowej.
Czuprej, który miał sprawiać wartę w bramie grażdy, zasnął. Nikt nie słyszał, jak zbliżyły się czarne rzesze, wojska i routy, nikt nie wiedział, gdy już otoczyły chatę. Dopiero gdy wśród łoskotu piorunów zaczęły dochodzić strzały, krzyki i uderzenia kołów po dachach grażdy, zbudził się Czuprej, a reszta towarzystwa wewnątrz chaty zmiarkowała, że są oblężeni.
Gdy spostrzegli się, jak liczne są tłumy oblegających, Dmytro postanowił, że muszą się przebić z bronią. Tymczasem powyrębywali przeciosy, powsuwali do dziur strzelby i tak razili napastników. Strzelby mieli suche, ukryci poza potrójną ścianą grażd i chaty, dogodniej walczyli niż oblegający, co znajdowali się wśród burzy i ulewy. Gromy ogłuszały świat, a całą