Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/491

Ta strona została skorygowana.

sceptycy, należący do rodziny, twierdzili, że mu się to niezupełnie udawało. Opowiadano nawet, że z pewnym niedźwiedziem, uchodzącym za oswojonego, były poważne kłopoty, które omal że nie skończyły się fatalnie dla kogoś z dalszej rodziny. Dziedzic zaś tłomaczył, że i niedźwiedź może mieć swoje antypatie, słuszne czy niesłuszne, jak człowiek. W każdym razie z biegiem lat miał cały zwierzyniec: niedźwiedzie, wilki, rysie, orły i sokoły oswojone. Jelenie i sarenki pasły się na łąkach i na pastwiskach razem z trzodami. Z dzikiego, drapieżnego ptactwa szczególniej lubił sowy, udowadniając, że nie tylko są symbolami mądrości, ale że trudno o coś piękniejszego i czulszego jak głębokie i aksamitne oczy sówki. Był zdania, że istotnie wyrażają one mądrość, rezerwę i nieprzenikliwość. Trzymał też dwa puchacze, również jakoby oswojone... W lasach też starał się przeprowadzić ścisłą i troskliwą ochronę zwierzyny. W owych czasach nie spotykało się to ze zbytnim zrozumieniem, a jeśli było respektowane — to chyba tylko jako rozkaz. Wspomnieliśmy już o miłości i czułości dla zwierząt domowych. Zeszyty czasopisma „Ochrona zwierząt“ stale leżały na dużym okrągłym stole w pokoju gospodarza. I w tym dążeniu znajdował zawsze wiele zrozumienia u Hucułów, którzy potrafią oddać serce zwierzętom domowym.
Podobnie jak gazda Foka wprowadzał nowości gospodarskie do Jasienowa, tak też dwór w Krzyworówni w swój sposób oddziaływał na wieś: na Krzyworównię, Bereżnicę, Bystrec i Wałyło. Po tuhym roku pierwszy pług stalowy zjawił się na równych polanach Krzyworówni. Zabrano się do rolnictwa. Stąd poszedł przykład i zachęta. Pokonywano stare uprzedzenia. Zaczęto karczować, orać i uprawiać coraz wyżej. Gdzie przedtem były moczary, gąszcza, krzaki albo bory, szumiały teraz łany jęczmienia, jarej pszenicy, kukurudzy. Wszędzie, nawet pod szczytami czarnohorskimi, gdzie wczoraj jeszcze były legowiska niedźwiedzi, zaraz po ścięciu i wypaleniu lasu sadzono niezawodną barabolę. Na stokach połonin, gdzie szczaw, wyrosły na przesyconej nawozem owczym ziemi, wyparł trawy, po przekopaniu ziemi sadzono nieraz kapustę, buraki, bób. Gazdowie, których ojcowie i dziadowie, nawet jeszcze przedtem, zanim rozdzielili majątek między dzieci, uważali się za biednych, teraz po wykarczowaniu lasów i uprawieniu calizny — zaczęli żyć wcale dostatnio.
Przez długie lata pamiętano o rozkwicie osady dworskiej, o jej znaczeniu dla gór. Nie miano wcale dobrych słów dla naj-