Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/94

Ta strona została skorygowana.

kwiat może być ironiczny? Od wieków nieprzesuwalne rysy powtarzają się w nich jak egipska nieruchoma rzeźba, przez ciągły ożenek w rodzinie najbliższej. Ironia chroni jak kolec ukryty w puchowym kwiecie, ostrzega jak w Egipcie sanktuarium mocą zasady powtórzonej i uświęconej przez Semitów: „Cudzoziemcze, nie rań mnie spojrzeniem, nie dotykaj i nie hańb marzeniem, nie jestem dla nikogo, jedynie dla brata-króla jestem żoną-siostrą, jak on zrodzoną pod purpurą, z krwi i kości od świętego słońca, jedynie godną stać się królową. Złączyć się z kim innym, nie z bratem-królem, to upadek w rozpustę, w zwierzęcość“.
Autor „Sędziów“ odkrył podobnego wybrańca w postaci natchnionego chłopca, muzyka, który pada ofiarą swej wyizolowanej czystości. Zarówno Biblia jak i sztuki piękne i poezja dojrzały w kobietach żydowskich niejedną cechę piękna, ale chyba nie tę.
A ta niewinna nieświadomość wyniosłego wybrania przejawiała się w ruchach u pani Malwiny żony Longina, a w spojrzeniu jej zjawiał się niespodziany kolec niezrozumiałej ironii. Pochodziła ona z jedynej w tym towarzystwie rodziny żydowskiej w naszym kraju, która była utytułowana. Nawet w spojrzeniu jej córki ze związku z ormiańskim mężem, a zamężnej w Rumunii, przy całym wzorowym ułożeniu czytało się zdziwienie: „Skądże ja tutaj, w towarzystwie obcych? Gdzież moja rodzina?“
Nieżyjąca już żona Edwarda pochodziła z rodziny pół włoskiej, pół greckiej. I obie jej córki Michalina i Kazimiera mieniły się dziedzictwem rodów tak odległych od siebie pochodzeniem. Piękno włoskie jest wielopostaciowe. Bucha dusznym tchnieniem południowych kwiatów w ramach klejnotów niespodzianych, raz węgli żarzących, raz łez. Od płomiennego opętania do zrozpaczonego smętku rumuńskiej doiny! Z oczu pryskają i palą iskry, lecz duże łzy zawisły nad nimi, aby złagodzić cierpienie, aby je zgasić. A któż mógł jeszcze odgadnąć czy w bezruchu i niemal majestacie lic tych panienek z prowincji nie utrwaliło się jakieś greckie dziedzictwo? Uderzało a raczej porywało ich dziedzictwo ormiańskie. Ekstatyczne oczy wyrywające się z orbit. Dzieci pierwszego narodu chrześcijańskiego. Rok 288! — głosi złotymi literami oficjalna data przyjęcia chrześcijaństwa przez Armenię. Właściwie dzieci grzechu, bo któż nie wiedział w owych pierwszych wiekach, że zbawienniej jest zgasnąć niż płonąć, że wznioślej jest rozwiać