Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 1.djvu/339

Ta strona została przepisana.

bywanie zameczków i furażowanie, po zamarzniętych błotach i rzekach wzdłuż i szersz daleko rozsyłał, drugie trzymał w obozie w wojennem pogotowiu na odparcie wycieczek Szujskiego; innych jeszcze, Węgrów zwłaszcza, dla drażnienia wroga wyprawiał na harce pod mury fortecy.
Wyczerpywało to siły i zdrowie wojska, nie posuwając na krok zdobycia Pskowa. Gorsza nad wroga i wszystkie trudy zima i mrozy tak silne, że woda wylana w powietrzu się ścinała, dziesiątkowały literalnie wojowników polskich, i zamieniały w kaleki bez nosa, uszu, palców, nóg nawet. Kożuszków, derek wełnianych nie opatrzyła swym dzielnym synom „miłościwa“ rzplta; uchwalony 1581 r. podatek wpływał tak leniwo, iż i na strawę ciepłą nie wszystkim starczyło, choroby więc zaraźliwe waliły na posianie w barakach 30% żołnierza; w nocy po 40 i więcej trupów wywożono z obozu i wyrąbawszy przeręble, wrzucano do rzeki. Nic dziwnego, że hetman zwątpił, czy dotrwa w oblężeniu, że co dni kilka słał gońca do Jamu Zapolskiego, zaklinając posłów, aby kończyli obrady, a oni widząc, że carskim to nie w głowie, niecierpliwili się i odjazdem grozili.

Pierwszych dni stycznia zbieg moskiewski niejaki Bogdan, przestrzegł hetmana, że carscy posłowie mają to zlecenie, aby skoro się dowiedzą, że wojsko odstąpiło od oblężenia, pod jakimbądź pozorem zerwali układy. Więc tem bardziej zwinąć mu oblężenia nie wolno, a on nad tydzień dłużej go nie wytrzyma, bo dla mrozów i chorób, żołnierza mu braknie, a on go przecie choć dla bezpiecznego odwrotu potrzebuje[1]. Więc 9. stycznia pchnie ostatniego gońca z rozkazem do Jamu: kończyć układy na jakich się da warunkach. Nóż na gardle Polaków; rozumieją to carscy, zwlekają tem uporniej, aż ich rankor legata do podpisania pokoju zmusił: „Pisać WMci miłościwemu Panu o nędzy, które tu cierpim nie śmiem, donosi naoczny świadek, uczestnik tej nędzy, nie jedno ją cierpieć, ale słyszeć o niej groźno. Większa część wojska wymarzła, trzecia część chora leży, tym co zostali od mrozu nosy, nogi odpadają, z straży muszą pachołki na wozach zmarzłe na pół mar-

  1. Heidenstein II, 81, 89, 90, 92. Dziennik ks. Piotrowskiego.