Strona:Stefan Barszczewski - Obrazki amerykańskie.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.

zrównany utwór, odtwarzający tak okropnie i wspaniale walkę pogaństwa z chrześcijaństwem, poraz pierwszy wyrwało mi się westchnienie: Gdyby to umieć po polsku!
Pewnego dnia spotkałem w Nowym Jorku człowieka, który powiedział mi, że jest polakiem. Skierowałem rozmowę na „Quo vadis?” i dowiedziałem się z niej, że jeżeli polacy zachwycają się genjalnem odtwarzaniem przez Sienkiewicza przeszłości, to niemniej zachwyt w nich budzi cudowny język dzieł tego wielkiego pisarza. Poraz drugi westchnąłem:
— Oby to umieć po polsku.
Rozmowa z inteligentnym polakiem sprawiła mi wielką przyjemność, podałem mu swą kartę wizytową. Odwzajemnił się. Ujrzałem nazwisko: Brzeszczotowski. Próbowałem przeczytać — napróżno.
Nie mogłem wytrzymać. Zapomniałem o cudownym języku Sienkiewicza i zawołałem mimowoli:
— Panie, czy pan potrafi swe nazwisko przeczytać?