Strona:Stefan Grabiński - Cień Bafometa.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.

mych rekach zawieszonych niemal pod samym stropem cyrku.
Popisywały się trzy akrobatki: dwie starsze dorodne, atletycznie rozwinięte, w wieku około lat 30, i trzecia, młoda, najwyżej 20-letnia, smukła i gibka jak trzcina. Jej to przypadła w udziale najtrudniejsza część zadania. Po dokonaniu szeregu ewolucyj na drążku szczytowym piękna Esmeralda rzucała się wdół w linji ukośnej i przepłynąwszy tak w powietrzu pewną przestrzeń, spadała w ramiona czekającej już na nią na jednym z niższych reków akrobatki. Po paru minutach wypoczynku obie wprawiały w ruch swój drążek, śledząc bacznie równoczesne wychylenia zawieszonego w odległości kilku metrów na tym samym poziomie trzeciego reku, na którym kołysała się ich towarzyszka. W chwili największego zbliżenia obu drążków Esmeralda lotem strzały przebywała dzielącą je przestrzeń i w krytycznym momencie, pochwycona za ręce przez koleżankę, znachodziła chwilowy przytułek obok niej na rozchybotanej huśtawce. Następowała trzecia, najtrudniejsza część ewolucji. Odetchnąwszy po dwukrotnej arcyryzykownej żegludze w powietrzu, zuchwała dziewczyna potężnym podrzutem ciała odbijała się od bezpiecznej przystani i z wyciągniętemi przed się rękoma płynęła w górę ku swemu pierwotnemu stanowisku. Dosiągłszy zbawczego reku, chwytała go chciwie palcami i przez chwilę zawieszona w pozycji pionu wahała się, dysząc ze zmęczenia. Po paru sekundach jednym rzutkim młyńcem okrążała drążek, poczem, podciągnąw-