Strona:Szczęsny Morawski - Sądecczyzna za Jagiellonów.djvu/26

Ta strona została przepisana.

wraz z zupełnem codziennem utrzymaniem samotrzeć, t. j. wraz z dwoma sługami, z przyodziewą podwójną, letnią i zimową, z innemi powszednościami codziennemi, stanowi szlacheckiemu przynależnemi. Także suchedniowki po 3 grzywny toporowego, bergmistrzowi przynależnej, wraz z dwoma korcami owsa i kamieniem siana tak, aby na 3 konie wystarczyło na dobę.
— Dajemy i użyczamy mu to darowizną wieczystą dziedziczną i t. d.
— Dan w Żarnowcu, w niedzielę w tydzień po Niebowzięciu Najświętszej P. Maryi, roku 1355. (Łabęcki: Górnictwo.)
Brat tego Hanka (Johanka=Janka) Zakluczyńskiego: Wojciech był później pierwszym cieślą, mostownikiem (magister pontium) żupnym. Od niego Wojczykow=Wojszykow rodzina szlachecka — może pochodzić.
O zyskach płynących z kupi solnej, nikt nie wiedział lepiej nad Jana Gładysza, dziedzica na Szymbarku i Bereście w ziemi bieckiej, który od lat kilkunastu włodarząc starostwem sądeckiem, własnemi oczy patrzał na co raz wzmagający się wywóz soli polskiej na Węgry.
Berest, wieś górska, w połowie odległości miedzy Krynicą a Grybowem położona, jak obecnie, tak i wówczas nie mogła przynosić zysków, któreby dorównywały zyskom solnym. Sam Gładysz zaś podstarości! Wydżdze staroście sądeckiemu, potomkowi słynnego żupnika i górnika pana na Czorstynie i Łącku, a w końcu krzyżaka, którego kopalnie złota po dziś dzień ludziom głowy mącą. W ówczas świeżej pamięci górnictwo jego niezawodnie obudzało naśladownictwo. A komuż było łatwiej kopać w górach sądeckich, jeżeli nic staroście sądeckiemu, a wnukowi słynnego Wydżgi? — a kogóż do tego prawdopodobnie użył, jeżeli nie swego podstarościego Gładysza? Więc obeznany z górnictwem Gładysz mógł myśleć o żupach bocheńskich. Był on dobrze świadom mowy węgierskiej (dla świadomości tej został później starostą lubowelskim), co też mówi za doświadczeniem jego górniczem, nabytem na Węgrach, gdzie bardzo chciwie za kruszcem grzebano. Jakoż do najnowszych czasów madziarscy górnicy, idąc za podaniem odwiecznem, próbowali szczęścia w górach sądeckich. Boku 1368 zjechał król Kazimierz do Sącza, prawdopodobnie na poufne układy z Ludwikiem.