Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/180

Ta strona została uwierzytelniona.

już w sieni ujrzał tego ostatniego, oddającego garderobę służbie.
Przywitali się serdecznie i razem weszli po szerokich marmurowych schodach na pierwszem piętro, gdzie już było kilkanaście osób.
Tuż przy progu stał książę Tomasz, wysoki i smagły brunet o siwiejących włosach. Rozmawiał z dwoma panami po niemiecku.
— Uważasz, Nikuś — poinformował Wareda — ten myszkowaty mały, to baron Reintz, dyplomata berliński, rekordzista samochodowy, wiesz?...
— Aha, a ten drugi?
— Hrabia Hieronim Koniecpolski. Wygląda, jak burłak z nad Wołgi, bo podobno jego matka...
Nie dokończył, gdyż w tej chwili książę Tomasz spostrzegł Dyzmę i przeprosiwszy towarzyszy, zbliżył się ku nowoprzybywającym:
— Witam, witam, nareszcie pan prezes był łaskaw. Kiedyż, pułkowniku, ujrzymy pana w generalskich szlifach?... Proszę, panowie pozwolą...
Ruchem ręki skierował ich naprawo i przedstawił tamtym Dyzmę, pułkownik znał obu oddawna.
Mówiono po niemiecku. Książę podniósł pod niebiosa genjusz gospodarczy Dyzmy i raz po raz nazywał go Napoleonem ekonomicznym na co dyplomata uprzejmie kiwał głową, a hrabia Koniecpolski przytakiwał żarliwie.
Nagle z kanapy powstała wysoka i niezwykle szczupła dama. Książę przerwał swój wywód i wziął Dyzmę pod rękę:
— Pozwoli prezes, że go przedstawię mojej żonie. Oddawna pragnęła pana poznać.
Wyprowdził go na spotkanie chudej damy, mogącej liczyć równie dobrze lat dwadzieścia pięć, jak i czterdzieści. Uśmiechnęła się już zdaleka i nim książę zdążył wymienić nazwisko Nikodema, zawołała:
— Ależ wiem, wiem, już mi powiedziano. Witam pana, prezesie. Jakże się cieszę, że nareszcie mam możność podania ręki człowiekowi, który uratował egzystencję rdzenia narodu, jakiem jest ziemiaństwo.